Willa Klara Restauracja Fregata
Dom nasz jest pokoleniowy i zbudowany przed wojną. Budował go pradziadek Stefan Witkowski wraz z teściem Juliuszem Hermanem. W czasie wojny zaprzestano budowy. Dom ten ma swoją historię, w czasie wojny stacjonowała w nim policja niemiecka. Prababcia Klara Witkowska przez wiele lat prowadziła w nim "jadłodajnię" w której stołowało się wielu znanych ludzi między innymi najbliższa rodzina profesora Zbigniewa Religi.
Pradziadkowie moi należeli do wyjątkowych ludzi, nawet po dziś dzień są miło wspominani przez mieszkańców Jastarni. Zdarza się, że stojąc nad ich grobem podchodzą do mnie starsi ludzie pytając, czy znałam Witkowskich… Po czym słyszę słowa: „to byli naprawdę dobrzy ludzie”… Uśmiecham się wtedy i serce mi się raduje, bo ja to wiem…
Babcia moja była tak dobrym człowiekiem, że pomagała wszystkim, a dzieci z Jastarni przybiegały po szkole zamiast do domu, to do babci na obiad, a nawet listonosz nigdy nie mógł wyjść od niej głodny. Ciotka Agneska, która przez wiele lat pracowała w sklepie Społem mieszczącym się z przodu babci domu, codziennie była wzywana na obiad, stukaniem szczotką w lamperię. Sąsiedzi przychodzili codziennie z kankami po świeżą zupę.
Pamiętam babci koleżanki z okolicy, Ciotkę Romanę, Ciotkę Micę i P.Dziunię, wszyscy żyli w zgodzie i harmonii, i to było piękne…
Ja spędziłam w tym domu cudowne dzieciństwo, pomagałam babci w codziennych pracach a o godź. 9tej budził mnie zawsze sygnał lata z radiem, dochodzący z kuchni. Biegłam wówczas do kuchni, aby pomóc mojej kochanej babci która bardzo ciężko pracowała do ostatnich chwil swojego życia, i nie wyobrażała sobie aby ktoś inny mógł gotować dla jej gości. Pamiętam piękny zapach prawdziwego kopru z własnego ogródka, oraz najlepsze na świecie gołąbki i przecudowną zupę pomidorową. Od babci uczyłam się wszystkiego, począwszy od rozróżniania warzyw w jej ogrodzie. Pamiętam również jak zamiast kopru narwałam babci natki z marchwi i wszyscy się ze mnie śmiali. Nauczyła mnie jak nakryć do stołu i grzecznie obsłużyć klienta. Patrząc na jej ciężką pracę i zamiłowanie do kuchni byłam z niej bardzo dumna i jeszcze bardziej ją za to kochałam. Dziś wiele bym dała, by móc poczuć się choć przez chwilę jak kiedyś…
Pomimo iż pradziadkowie moi mieli bardzo ciężkie życie, stracili czworo kochanych dzieci, potrafili dawać szczęście i radość innym i traktowali wszystkie dzieci z sąsiedztwa jak swoje własne.
Pradziadek Stefan Witkowski był kimś szczególnym w moim życiu i był dla mnie wielkim autorytetem. Uczył mnie, że w życiu trzeba być silnym, wytrwałym i odważnym. Dla niego nie było rzeczy niemożliwych. Można by o nim dużo pisać, ponieważ był wielkim człowiekiem, nie tylko dla mnie, jako małego wówczas dziecka, ale dla całego naszego narodu. Biorąc udział w Powstaniach Śląskich i Wielkopolskim, jak również walcząc z bolszewikami podczas pierwszej Wojny Światowej przyczynił się do odzyskania przez Polskę Niepodległości. Za swoje zasługi otrzymał wiele odznaczeń oraz został uhonorowany najwyższym odznaczeniem, Krzyżem Viltuti Militari. Był wielkim patriotą gotowym oddać życie za ojczyznę. Wszyscy go szanowali i podziwiali. Każdy przychodził do niego ze swoimi problemami, które zawsze rozwiązywał. Babcia pokazywała mi piękne czerwone futerały z orderami dziadka, które budziły zachwyt w moich oczach.
Byłam i jestem dumna, że mam takich wspaniałych i szlachetnych dziadków. Dziś jako dorosła już kobieta bardzo tęsknię do tamtych czasów. To oni sprawili, że tak pokochałam to miejsce i wciąż jestem tu, gdzie niegdyś byłam, jako mała dziewczynka.
Pragnę nadmienić, iż po dziś dzień odwiedzają nas nieliczni, ale cudowni goście babci. Niezwykle wzruszającą dla mnie chwilą były odwiedziny w mojej restauracji dwóch starszych Panów, którzy jak się potem okazało, znali moich pradziadków, z łezką w oku ich wspominali. Dla mnie niesamowite było, że wiele lat temu gościli w tym domu, a dla nich podziw wzbudzał fakt, że prawnuczka kontynuuje dzieło już niegdyś zaczęte.